Władysław Ponurski, 22.04.1891 – 13.10.1978, pierwszy polski olimpijczyk, uczestnik zawodów w lekkiej atletyce na Igrzyskach Olimpijskich 1912 roku w Sztokholmie.
Pierwszy lwowski olimpijczyk urodził się we Lwowie, tu uczęszczał do szkoły i ukończył wydział prawny Uniwersytetu Lwowskiego. Jego przygoda z bieganiem rozpoczęła się w piątej klasie gimnazjalnej, gdy koledzy, znając jego naturalną zwinność, zaprosili go na stadion cyklistów (tak wówczas zwano kolarzy), który leży na terenie obecnego Parku Stryjskiego. Był to rok 1909 i lekka atletyka zaczynała dopiero kiełkować na Galicji. Chłopak nie miał pojęcia o niskim starcie, butach z kolcami, nie orientował się jak rozłożyć siły. Przebiegł 100 m za 12,2 sekundy i usłyszał od instruktora: „Nadajesz się”. Tak zaczęły się stałe zajęcia, chociaż nawet starsi członkowie sekcji lekkiej atletyki Towarzystwa „Pogoń” nie mieli pojęcia jak prowadzić treningi. Ale jakoś poszło, i to nie tylko na 100, ale i na 400 m, który to bieg stał się z czasem ulubionym dla Władysława. W następnym roku pojechał z kilkoma kolegami do Pragi, aby wziąć udział w biegu na 400 m. Pierwszego dnia zwyciężył go czeski biegacz Klim, ale już następnego zwyciężył wszystkich Ponurski i to z niezłym czasem 53,0 sekundy.
Dowiedziawszy się, że w 1912 roku w Sztokholmie odbędą się Igrzyska Olimpijskie, zapragnął uczestniczyć w nich. Ale trzeba było zwyciężyć Austriaków, bo Czesi i Węgrzy, choć byli w składzie imperium, mieli prawo wystawiać swoje drużyny oddzielnie. Zaczęły się poważne treningi i na początku kwietnia pojechał do Wiednia na zawody kwalifikacyjne. Pokonał 400 m za 54,0 s i zajął pierwsze miejsce. Po trzech tygodniach kolejne biegi kwalifikacyjne i znów Ponurski na czele. Po ogłoszeniu oficjalnych wyników okazało się, że Austria wystawiła 12 biegaczy. W tych czasach nie biegano po odrębnych bieżniach. Dlatego Władysław zrozumiał, że mogą zrobić mu „pudełko” i nie przepuścić do przodu. Odmówił biegu w grupie i zaproponował indywidualny bieg na czas. Pokazał 53,4 s. Lepszych nie było.
O swoich przygotowaniach i występie na Olimpiadzie Władysław Ponurski tak wspomina:
– Gdy włączono mnie do reprezentacji olimpijskiej, otrzymałem pewne przywileje. Prezes Komitetu Olimpijskiego Austro-Węgier książę Ludwik Vindischgratz napisał list do namiestnictwa, gdzie byłem urzędnikiem, aby został nadany mi opłacany urlop na przygotowanie do zawodów. Od tej chwili mogłem nie chodzić do pracy, ale całe namiestnictwo raptem bardzo zainteresowało się sportem. (…) Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu, ale byłem na tyle zdenerwowany, że przyjechałem we Wiedniu nie na ten dworzec. Musiałem doganiać drużynę następnego dnia, dlatego nie zdążyłem na otwarcie Igrzysk. Wtedy nie wiedziano ile czasu trzeba na adaptację do warunków startu i pożywienia w nieznanym mieście.(…) Gdy wyszedłem na bieżnię stadionu, było dość upalnie. Na trybunach siedziało prawie 25 tys. widzów, czego wcześniej nigdy nie widziałem. Naprzód były zawody na 200 m, gdzie przyszedłem jako trzeci. Zwyciężył Niemiec Hermann z czasem 22 s. Trzeciemu czasu nie mierzono – byłem o 10 m w tyle. Czterysta metrów poszły dla mnie lepiej – dobrze przebiegłem pierwsze 200, ale potem siły mnie opuściły i znów byłem trzeci. Na tym moja rola olimpijczyka zakończyła się i resztę czasu (byliśmy w Sztokholmie kilka tygodni) mogłem obserwować występy innych sportowców, zapamiętywać to, co mogło mi się później przydać. Chodziłem na pływanie i inne dyscypliny. Po powrocie do domu, w październiku ustanowiłem nowy rekord Galicji na 200 m – 22,8 s. Po tym co zobaczyłem marzyłem o wyjeździe na kolejne Igrzyska, ale I wojna światowa rozwiała te marzenia.
Na tych igrzyskach mógł być jeszcze jeden Lwowiak, najstarszy z braci Kucharów – Tadeusz, który był najlepszym sprinterem na 5 000 i 10 000 m. Odmówił on propozycji startu, motywując to tym, że nie chce ubierać koszulki z herbem innego państwa…
Władysław Ponurski przez wiele lat aktywnie działał w klubie „Pogoń”, a po II wojnie światowej wyjechał z żoną i córkami do Krakowa, gdzie działał jako sekretarz miejscowej Federacji lekkiej atletyki. Zmarł w Krakowie, a pochowany został na cmentarzu w Myślenicach.
Jan Jaremko